Artysta Malarz Stefan Centomirski Sybirak (1928-2011) członek Związku Polskich Artystów Plastyków, urodzony w 1928 roku k. Kamieńca (b.ZSSR) w polskiej rodzinie. W 1936 r. zesłany z rodzicami na Syberię, gdzie spędził 12 lat. Ojciec zginął w Gułagu. Po śmierci Stalina studiował w Instytucie Plastycznym w Moskwie, gdzie uzyskał dyplom Magistra Sztuki. Twórczość swą poświęcił martyrologii Polaków na wschodzie. Dziesiątki lat malował obrazy i odwracał je do ściany, bo sytuacja polityczna nie pozwalała na ich wystawienie.
Po upadku komunizmu i przyjeździe do Polski w 1990 r, rozpoczęło się drugie życie Artysty. Do wystawy „Przetrwali” w Domu Polonii i „Jesteśmy” w Zachęcie, w ciągu 40 lat pracy twórczej, nikt nie znał jego obrazów. Po tych wernisażach o jego twórczości od razu zrobiło się głośno: pojawiły się pierwszy recenzji, wywiady w prasie, radio, TV. Teraz ich jest już ponad 200. Powstał pierwszy telefim o Artyście: „Długa Droga” – późnej zrealizowano ich jeszcze 8: „Mój ciężki krzyż”, „Otto dom mój”, „Polsko szedłem do ciebie 200 lat” i in.
Centomirski aktywnie uczestniczył w wystawach w kraju i za granicą. Ma około 100 wystaw obrazów – w tym 35 indywidualnych m.in. w Muzeum Niepodległości i Muzeum Woli, Domu Artysta Plastyka i Domu Polonii w Warszawie, Pałacu sztuki w Krakowie, Muzeum Kinematografii w Łodzi, Misji Katolickiej i Domu Polskich Kombatantów oraz teatrze Trystan Bernard w Paryżu.
Jego prace na stałe pojawiły się w zbiorach 20 europejskich muzeach m.in. w Muzeum Narodowym i Muzeum Niepodległości w Warszawie, Muzeum Historycznym i Muzeum Wschodu w Moskwie, Muzeum Adama Mickiewicza w Paryżu oraz w ponad setni prywatnych kolekcjach całego świata.
Otrzymał on liczne nagrody i wyróżnienia. Jest kawalerem Orderu „Polonia Mater Nostra Est” za szczególne zasługi dla narodów i państwa Polskiego, twórczym stypendystą Ministerstwa Kultury i Sztuki za 1998 rok.
Artysta stworzył po nad tysiąc prac, dziesiątki cyklów obrazów, poświęconych ważnym wydarzeniom w historii narodu Polskiego w XX wieku. Ostatnio pracował nad nowymi cyklami obrazów „Alegorie XX wieku”. To są „Alegorie pór Roku”, „Alegorie Wszechświata”, „Alegorie Sztuki” i in. o teraźniejszych czasach naszego kraju. Odbija się w nich wszystko to, co kojarzyło się artyście z jasnym tłem w kontraście do czarnego tła czasów wojny oraz Syberii, które dominowały w jego twórczości przez dziesiątki minionych lat.
Artysta aktywni uczestniczył w życiu społecznym: był Prezesem Klubu Seniorów OW ZPAP, stałym członkiem komisji kultury Zarządu Dzielnicy Wola Warszawa-Centrum, gdzie mieszkał i tworzył. Spoczywa na Cmentarzu Wojskowym na Warszawskich Powązkach przy Kwatery Sybiraków.
Wspominając lata życia na Syberii łatwiej opisać zewnętrzne wydarzenia, ale jak opowiedzieć o tym, co tworzyło się w duszy dziecka? W wieku 5 lat odebrano kochaną babcię, w wieku 8 lat wyrzucili z rodzinnego gniazda i wywieźli w zimny kraj, gdzie rozłączyli z wszystkimi bliskimi, przyjaciółmi, kuzynami, w 12 roku życia zostawili sierotę, zabrali do gułagu kochanego ojca.
Na tym tle, nasze życie na zesłaniu wydawało się śnieżną wyspą, z której nie można się wydostać. Później o tych czasach swego dzieciństwa namalowałem symboliczny obraz Stado, 1960 r. z cyklu Bezgłowi.
Nie ma głów, nie ma myśli, nie ma szacunku. I tak powstała nazwa całego cyklu obrazów Bezgłowi, jako symbol zbrodniarzy i komunistów. I to stało się początkiem tworzenia symbolicznych dzieł całego cyklu.
Stado, cykl Bezgłowi.
Wahadło czasu. W nim namalowane na lecących wahadłach daty, które dramatycznie wpłynęły na mój los. Na obrazie widać, że autor nie może sprzeciwić się ciężkim ciosom wahadła, jego ręce związane sznurem. A wahadła bez żalu kolejny raz biją bezbronne ciało.
To z jednej strony cios w głowę – rok 1933, zesłanie przodków na Syberię. Cios z drugiej strony, w piersi, to już rok 1936, zesłanie autora z rodziną na Syberię. I znowu mocny cios w krocze, wahadło 1948 – to tragiczny data wstrzymania rozwoju zdolności autora na zsyłce.
Te codzienne zmartwienia myślami o złym losie doprowadziły, że w tym juniorskim wieku u mnie pojawiły się pierwsze siwe włosy, a obok łba one zaczęły wypadać. le jak pokazać w plastyce te przeżycia autora? Oczywiście przez psychologię wyrazu twarzy, ale tego za mało. Ja zamieściłem na głowie symboliczne drzewa, z których spadają wcześnie pożółkłe liście, okalają bezradną głowę męczennika.
Tym obrazem podsumuję dramat mojego juniorskiego życia: zbliżało się dwudziestolecie, z nich 12 lat na zsyłce. Za plecami miałem tylko podstawówkę. Czas uciekał, a ja wciąż czekałem na pozwolenie władz na wyjazd na studia.
Autoportret. Wahadło czasu.
Większą część swego życia spędziłem w pracowniach twórczych, pracując od rana do wieczora, a często całą dobę. Ale do pracowni plastycznej oraz do rysowania pod kierunkiem zawodowych plastyków było jeszcze daleko.
Jest to obraz z mojej pierwszej pracowni plastycznej. Znajdowała się pod strychem. Nawet nie patrząc w malutkie okienko, zawsze widziałem, kiedy zła pogoda. Przy deszczu od razu ciekło z sufitu, a od mrozu pokrywały się szronem ściany. Ratowało mnie tfutro. Naciągałem jego i czekałem w kąciku do ustania deszczu. Stąd taki autoportret Mój kąt z 1951 r. Pamięć o tej pracowni oraz o syberyjskim futrze, które długo jeszcze rozgrzewało moje ciało i ducha.
Autoportret Mój kąt z 1951 r.
Po wielu latach po jednej z takich strasznych nocy namalowałem autoportret Sen w 1968 r. To był rok mego czterdziestolecia. Wiek, w którym każdy człowiek, zwłaszcza twórczy, podkreśla osiągnięcia swojego życia. Mnie było przykro, jak nigdy do tej pory. Stworzyłem setki obrazów i stoją one odwrócone do ściany w mojej moskiewskiej pracowni. Komisja kwalifikacyjna nie zezwalała na ich wystawienie. Radzili malować treść i formę socrealistyczną, a nie jakąś tam martyrologię Polaków na Syberii, których sprawiedliwie zesłali.
A w ten czas swojego jubileuszu patrzyłem w lustro i martwiłem się: głowa na połowę siwa, malarstwo ani razu nie wystawione, ja w kręgu milczenia. Jednak przez cały ten dzień z zaciśniętymi zębami malowałem następne obrazy. Co innego nocą. Zjawiały się straszne sny, które mnie łatwiej namalować niż o nich opowiedzieć. Tak powstał surrealistyczny autoportret – Sen.
Dziwna psychika człowieka: wyrzuca coś z siebie, to odchodzi, złe siły uchodzą. Może to jedna z przyczyn tragicznych tematów w twórczości. W każdym razie, u mnie to właśnie kilka lat przeżytych na Syberii, a nie dziesiątki w stolicach, dają natchnienie do tworzenia dzieł sztuki.
Autoportret „Sen” 1968 r.
Największy swój autoportret wykonałem w ciągu jednej nocy. A było tak. W wieczór jubileuszu mego 60-lecia przyjmowałem w swojej pracowni życzenia i pozdrowienia od rodziny, kolegów, znajomych. Zebrało się też niemało gości. W chwili kiedy poczuliśmy się zmęczeni dyskusjami i tańcami, goście poszli do swoich domów. Zostałem sam na sam ze sobą. Poczułem przenikliwą pustkę, jakiś niewytłumaczalny smutek. Skończyłem 60 lat. Na głowie – siwe włosy, a wokół moich obrazów – nadal milczenie. Setki obrazów stało w pracowni odwróconych do ściany. Nigdy nie były one wystawiane.
Usiadłem na dolnym schodku. Te schody zobaczyłem jako symbol drogi wiodącej na szczyt sztuki. Tam, na wierzchołku, siedzieli wielcy artyści: Van Gogh, Witkacy. Moje miejsce było na dole, na ostatnim schodku. Chwyciłem za pędzel i płótno, zacząłem malować swój autoportret, który nazwałem Ostatni stopień. Obraz ten namalowałem w 1988 roku. Tak powstał mój ostatni pesymistyczny autoportret.
Na szczęście, poczynając od następnego roku, w moim życiu, w ślad za przemianami w Polsce, zaczęły się wielkie zmiany. Nowe życie stało się inspiracją do autoportretów optymistycznych.
Autoportret Ostatni stopień. 1988 r.
Przez dziesiątki lat stworzyłem setki obrazów – spowiedzi. Językiem plastyki i jej środkami opisywałem to, co przeżywałem. Teraz, w odróżnieniu od moich obrazów pesymistycznych, namalowanych w latach poprzednich, zechciałem po raz pierwszy namalować optymistyczny autoportret, odzwierciedlający moje drugie życie.
Niektórzy ludzie, zwiedzający moje wystawy a nie znający mego życiorysu, ze zdziwieniem pytali: „Chyba tu wystąpił błąd? Musiało być napisane 2 lata, może 20 lat lecz nie 200!”.
Jednakże ludzie znający historię, po pewnym czasie rozmyślań, dochodzą do wniosku, że od czasów drugiego rozbioru Polski minęło właśnie 200 lat i tyleż lat potrzebował autor, by wrócić do ojczyzny – idąc śladem poprzednich pokoleń swojej rodziny. Centomirscy wrócili do Ojczyzny straconej przez nich i przez poprzednie pokolenia po rozbiorze Polski w 1793 roku.
Witaj Polsko, szedłem do Ciebie 200 lat!
Uwzględniając zainteresowanie ludzi moim autoportretem, zacząłem kontynuować serię optymistycznych obrazów. W owe czasy wiele mówiło się o murze berlińskim, o jego obaleniu po trzydziestoletnim podziale Niemiec na Wschodnie i Zachodnie. Jednocześnie nie mówiono nic o murze radzieckim, żelaznej kurtynie dzielącej – w ciągu siedemdziesięciu lat – Rosję, przedstawicieli jej inteligencji od zachodniego, wolnego świata.
Postanowiłem namalować swój autoportret pod tytułem Mur Radziecki. 1999 r. Na tym obrazie głowa człowieka przebija ścianę, a jego zdziwione oczy patrzą z zachwytem na otaczający świat.
Autoportret Mur Radziecki miał szczególne oddziaływanie, kiedy stawiało się go na podłodze. Rozwalona głową ściana z cegły wyglądała nader wiarygodnie.
Autoportret. Mur radziecki, 1999r.
Jeżeli spodobały wam się obrazy Artysty Malarza Stefana Centomirskiego, lub prezentowane na stronie teksty literackie, to zapraszamy do skontaktowania się za pomocą e-maila: centomirski@gmail.com
copyright ©. All right reserved.